Moje „CAMINO”
We wrześniu 2009 – kilkuosobowa grupa
pielgrzymów, wraz z ks. Andrzejem Lorancem, postanowiła przejść część
„Szlaku Francuzkiego” do
Santiago de Compostella
Wyjazd ze Szczyrku 18 września o 4 rano z grupą osób następnie do Zagórnika po pozostałe osoby i w 6 udajemy się na Camino. O godz. 10.00 jesteśmy w Jakubowie by tam przy relikwiach św. Jakuba prosić o błogosławieństwo.
Po Mszy św., dobrej kawie i obiedzie wyjazd przez Niemcy do Francji w okolice Paryża do Sióstr w La Ferte przyjeżdżamy o 3.30. Krótka noc o 9 Msza św. w kaplicy i po śniadaniu ok. 10.15 w dalsza drogę – niestety nie udało się dojechać do Santiago jak to było planowane za dużo km jak na jeden dzień w okolicach San Sebasitaian po prawie dwu godzinach szukania około 0.30 już w Hiszpanii nocleg.
Po kolacji we własnym zakresie nocleg i o godz. 8.00 wyjazd w dalszą trasę.
Niedziela 20 IX
Po drodze rodzi się myśl by nie jechać do Santiago bezpośrednio, ale już jechać na trasę Camino i przejść dziś parę kilometrów. Planujemy rozpocząć nasze camino w Triacastella na 131 km zrobiliśmy sobie przy kościele zdjęcie niestety okazuje się, że nie ma kto nam wydąć Credencjalne ( legitymacja, paszport pielgrzyma Msza św. dopiero o 18..00 i wtedy ksiądz wyda. Jedziemy wiec do następnej miejscowości do Samos czekamy na otwarcie biura pielgrzymkowego (16.30)
gdzie możemy otrzymać credencjale mieści się ono przy klasztorze benedyktyńskim gdzie jest także Refugio noclegownia dla pielgrzymów. Jest tylko jeden paszport bierzemy go podbijamy i jedziemy do Sariia gdzie obiecują nam credencjale. Msza św. i ksiądz wydaje i podbija pozostałym osobom Credencjale wyruszamy wiec o godz. 17. 15 na trasę na 113 km. Idziemy tego dnia tylko 5.5 km, bo musimy zdążyć na kolacje o przyzwoitej godzinie do Ojca Romana na Monte de Gozo.
( Góra Radości stad pielgrzymi po raz pierwszy widza wieże katedry w Santiago. Jesteśmy na 20.30 po kolacji o 21.15 odprawiamy w kaplicy Msze św. Potem jeszcze narada nad planem na kolejny dzień. Planujemy przejść 30.5 km.
Wiec od miejsca gdzie zakończyliśmy niedzielne pielgrzymowania na 107.5 km.
Poniedziałek 21 IX
Pobudka o 5 rano. Po kawie i zapakowaniu potrzebnych ( tak się zdaje rzeczy)
Wyjeżdżamy 6.10 na 107.5 km i o 8.25 wyruszamy jest jeszcze szarawo tam dość późno wstaje słońce. Po przejściu ok. 10 km ok. godz. 10.30 zatrzymujemy się na śniadanie i dobra hiszpańska kawę serwowana w jednym z refugio. Mijają nas także Polacy. Niektórzy stamtąd idą w dalsza wędrówkę. Po posiłku z własnego prowiantu ruszamy dalej pięknymi cienistymi szlakami mijają zabudowania gospodarskie ryczące krowy, śpiewające ptaki szczekające psy. Gospodarze kręcą się przy porannym obrządku. Około godz. 12.30 zatrzymujemy się by odmówić brewiarz trochę to uciążliwe go nosić, ale chcemy modlić także modlitwą liturgiczną. Następnie przez most skąd rozpościera się przepiękny widok na dolinę rzeki oraz miasto Portomarin, do którego wchodzimy po urokliwych schodach ( mamy jeszcze siły). W mieście chwila odpoczynku niestety kościół zamknięty. Wychodzimy z miasta by przejeść przez żelazną kładkę i potem już tylko w gorę ścieżka osłonięta drzewami jest dość gorąco jest godzina prawie 15.00. Wychodzimy na otwartą przestrzeń wzdłuż drogi niebie wypogodzone słońce świeci mocno i tak już idziemy coraz bardziej zmęczeni i droga się dłuży coraz wolniejsze są nasze kroki pot leje się z czoła i całe ciało spocone i tak prawie do 17.50 gdzie osiągamy zamierzony cel.
Hurra udało się przejść 30.5 km. Do Santiago zostało jeszcze 77km. Tam czeka na nas bus wracamy na nocleg Msza św. Kolacja wyśmienita, choć skromna i konwersacja z O. Romanem. Potem narada na planem, co jutro. Postanawiamy broszki odpuścić i jutro przejeść tylko 22.5km. Boimy się za bardzo forsować, – choć zakładamy, że jeżeli będziemy mieli siły przejdziemy więcej. Zmęczeni kładziemy się spać nie spodziewając się, że komary będę w nocy miały w nas wyśmienita ucztę. Przekonaliśmy się rano.
Wtorek 22 IX
Pobudka dopiero o 6.30 – poranna kawa; i w drogę wpierw busem a od 77 km ruszamy pieszo na nasze camino jest godzina 8.10. Idziemy jest ciemno jeszcze koniecznie potrzebne latarki. I podobnie jak wczoraj po ok. 10 km śniadanie z własnego prowiantu (pyszne!!!). Kiedy trzeba wejść na schody jest dość trudno.
Ale nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Nie jest źle jak na poprzedni dzień. Po pysznej jak zwykle kawie modlitwa brewiarzową i w drogę. Na naszej drodze znajdujemy otwarty kościół gdzie możemy się chwilę pomodlić,(jaka radość) i opieczętować nasze credencjale. Przechodzimy przez miasteczko i przepięknymi alejkami pielgrzymujemy dalej. Jak kto chce czy samotnie modląc się czy w grupie dyskutując. Dla odpoczynku zatrzymujemy się przy refugio, które jest równocześnie winiarnią pokrzepiamy się wyśmienitym winem a gospodarz częstuje nas jeszcze szynka proscutto. Wzmocnieni fizycznie i duchowo przez modlitwę liturgiczna robimy zdjęcie pamiątkowe na sporej muszli znajdującej się przed winiarnią. I idziemy dalej. Za jakiś 1 km drogi spotykamy a raczej on zagaduje do nas po polsku – okazuje się ze to Francuz, który nigdy nie był w Polsce. Dobrze mówił po polsku nauczyła go babcia. Rodzice wyemigrowali z Polski. Kończąc odmawianie Koronki do Miłosierdzia Bożego przy krzyżu stojącym w centrum wioski. Decydujemy się przejść jeszcze 4 km do Furelos By jutro było mniej. Nieźle nam to idzie i o 16.30 kończymy wędrówkę. Mamy dla Siebie więcej czasu, bo już w pokojach jesteśmy po 16.00. Msza św. Przed kolacja. Po smacznej kolacji zapada decyzja, że jutro idziemy tylko 22 km i pojedziemy nad Ocean ok. 40 km. Jesteśmy z Siebie dumni ze wszystko idzie sprawie, choć stopy i nogi bolą, ale cóż to tyle. Uciążliwością są komary.
Środa 23. IX
Wcześniej wstajemy, bo o 5 i jak zwykle po porannej kawie wyjeżdżamy o 6.00 by wyjść na camino 7.10. Do Santiago już tylko 52 km. Jest mglisto zimno niektórzy ubierają peleryny. Znowu urokliwe szlaki pięknie wstaje dzień ludzie budzą się i krzątają w zagrodach. Jak to w zwyczaju zatrzymujemy się na posiłek, choć dziś po przejściu 13 km. PO posiłku i modlitwie Liturgicznej Kościoła wyruszamy dalej. Przechodzimy przez Arzua gdzie robimy zakupy. W godzinie południowej nawiedzamy i odmawiamy Anioł Pański w urokliwym kościółku. Podbijamy nasze credencjale i dalej na trasę. I miedzy, Calle a Salcedą o 13.30 kończymy nasze dzisiejsze pielgrzymowania i jedziemy nad ocean do godz. 17.00. potem w drodze powrotnej zakupy i wieczorny rytuał. Msza św. Kolacja i narada nad planem na dzień następny, który przyniósł wiele niespodzianek. Choć już niewiele mamy km, ale postanawiamy nie spuszczać z tonu i wyjazd tak jak w ostatnie dni.
Czwartek 24 IX
Na camino po porannych przygotowaniach jesteśmy już o 6.40 najwcześniej jak do tej pory. Jest ciemna noc przed nami, do przejścia na dziś pozostaje ok. 22 km. Wiec nie tak dużo by się wydawało. Okazało się, co innego. Pierwsze bardzo miła niespodzianka po śniadaniu w bardzo urokliwej miejscowości usytuowanej w lesie eukaliptusowym. Zatrzymaliśmy się na leśnej ścieszce by odmówić modlitw południowa liturgii dnia. Przy nas zatrzymała się grupa młodych Hiszpanów i chwile się przysłuchiwali naszej modlitwie. Po skończonej modlitwie i zrobieniu fotki z 92 letnim Austriakiem, który miał już
3 żona i było ona polką wędrujemy dalej. Jakież jest nasze zdziwienie, gdy zauważamy że ci młodzi Hiszpanie także odmawiają brewiarz nawet ze śpiewem przy gitarze. Było to bardzo dla nas budujące. Chwile później spotkaliśmy parę Polaków, którzy wędrowali do Santiago ona już drugi raz a jej chłopak pierwszy. Po chwile dyskusji idziemy dalej przechodzimy słup graniczny Santiago i wzdłuż lotniska idziemy dalej urokliwa ścieżką chwile odpoczywając by potem wejść na drogę zalana słońcem od 12 km nie było już słupka wskazującego kilometry, co było dla nas bardzo motywujące do wędrowania( te km). Ten ostatni odcinek drogi do Monte de Gozo kosztował nas bardzo wiele trudu, potu można powiedzieć ze była to taka prawie krzyżowa droga. Dała nam wiele do myślenia i wskazała ze camino to jak w życiu tez są trudne dni i chwile. Doszliśmy do naszego mieszkania wyczerpani o 15.30. Był to najkrótszy odcinek a najbardziej trudny – jak to w życiu.
Piątek 25 IX.
Dziś wielki dzień – spotkanie ze św. Jakubem. Wychodzimy na końcowy 4.5 km szlak Camino de Santiago. Mijamy tablice administracyjna miasta a następnie pomnik wybitnych osób pielgrzymujących do św. Jakuba są tam
Jakub Sobieski ojciec króla Jana III Sobieskiego oraz Jan Paweł II. Po przejściu 4 km podchodzimy pod katedrę, która dość trudno znajść( niektórzy przeszli i poszli kilka km dalej). Wejście główne do katedry zamknięte tylko kilku
wczesnych pielgrzymów czeka na otwarcie głównych drzwi katedry. My wchodzimy pełni wzruszenia i radości bocznymi drzwiami i mamy to szczęście udać się do samego grobu św. Jakuba by chwile w ciszy się pomodlić i oddać hołd św. Jakubowi, który dozwolił nam przyjść do Siebie. Po krótkim zwiedzeniu katedry idziemy zgłosić swoje pielgrzymowanie i otrzymać na podstawie credencjale COMPOSTELLKĘ. (Świadectwo odbycia pielgrzymki).Potem udajemy się do katedry by według zwyczaju „ przytulić się” do św. Jakuba znajdującego się w okazałym ołtarzu głównym Katedry. O godz. 12.00 uczestniczymy we Mszy św. dla pielgrzymów, której przewodniczy jeden z Kanoników Katedralnych. W czasie Mszy św. jest też polski akcent ( jedno wezwanie w modlitwie wiernych oraz fragment Kanonu Mszy św.). Przed zakończeniem Mszy św. mamy szczęście być świadkami użycia botafumerio
( największa kadzielnica na świecie). Po Mszy św. O. Roman Wcisło oprowadza nas po katedrze jak i Jej otoczeniu ( pokazuje św. drzwi, które zostaną uroczyście otwarte na rozpoczęcie Świętego Roku Jakubowego przez Arcybiskupa Santiago 31 XII tego roku. Spotykam tam naszych znajomy Polaków z Camino. Po zrobieniu zakupów jedziemy na Finisterrę ( koniec świata) gdzie według tradycji dotarł św. Jakub Apostoł. Znajduje się tam słupek z napisem 0.00 km. Po krótkim pobycie wracamy do hotelu na Monte de Gozo.
26 IX – Sobota
Dzięki życzliwości O. Romana Rano jedziemy na Msze św. w samym grobie św. Jakuba przy trumnie, która kryję Jego święte relikwie. Są z nami nasz znajomi z Camino. Przeżycie niezwykłe. Po śniadaniu, na które zostaliśmy zaproszeni przez naszego życzliwego Gospodarza wyruszamy w drogę do Lourdes. Przybywamy do Domu Polskiego ok. 22.00.
27 IX – Niedziela.
Po śniadaniu i odprawieniu Mszy św. oglądamy krótki film o wydarzeniach w Lourdes. By następnie udać się na zwiedzanie Groty Masabielskiej, Bazylik,
Odprawiamy Drogę Krzyżowa i spędzamy miłe chwile w cieni groty Masabielskiej. O godz. 17.00 bierzemy udział w procesji Eucharystycznej wraz z chorymi, która rozpoczyna się obok kościoła św. Bernadetty a kończy się błogosławieństwem Lurdzkim w podziemnej bazylice św. Piusa X. Udajemy się na kolacje by o godz. 21.00 wziąć udział w procesji Maryjnej. Mamy znowu to szczęście śpiewać w języku polskim pieśń” Po górach dolinach” i odmawiać dziesiątek różańca.
28 IX – Poniedziałek
O godz. 6.45 mamy szczęście brać udział we Mszy św. w jeżyku polskim w grocie zjawienia NMP. Po zabraniu wody i krótkiej osobistej modlitwie wyruszamy w drogę dziś do La Salett. Przybywam do Sanktuarium Płaczacej Matki Bożej która tu na wys. 1800 m npm. Objawiła się 19 IX 1846r Melanii i Maksyminowi. Urzeczeni przepięknymi widokami Alp bierzemuy wieczorem udział w nabożeństwie Maryjnym prowadzonym w języku francuskim i polskim.
29 IX – Wtorek
Po Mszy św. o godz. 6.00 wyruszamy w drogę powrotna przez Włochy, Austrię, Słowacje do Szczyrku. Jesteśmy w domu o 4.30 w środę.
BOGU NAJWYZSZEMU, MATCE NAJSW. I SW. JAKUBOWI NIECH BĘDĘ DZIEKI ZA PIEKNE DNI
. Ks.Andrzej Loranc
NIECH APOSTOŁ WAS PROWADZI.